środa, 2 listopada 2011

Pieczemy ciastka

Aneta znalazła w szufladzie biurka przepis na ciastka, które piekła kiedyś z nauczycielką w szkole. Nie było zmiłuj, musieliśmy piec ciacha. Mnie się nie bardzo chciało, ale zostałam przyparta do muru. No bo ile można słuchać: mamo, pieczemy ciastka, mamo?
Wyciągnęła wszystko wg kartki na stół, ja wystąpiłam jako nadzór, no może i drobna pomoc, kiedy Aneta miała problem z oddzieleniem żółtka od białka. I do piekarnika też jej nie dopuszczam. Trochę miałam śmiechu podczas wygniatania, bo Aneta cały czas komentowała jakie ma uklejone w cieście ręce. Ciastka wyszły chrupiące, nawet bardzo. I to z dużym naciskiem na bardzo :-). Z takiej to przyczyny, że ja trochę się zagapiłam. A Aneta, która cały czas "kontrolowała" sytuację siedząc przed szybką piekarnika też chyba odpłynęła myślami i ciasta zamiast lekko złote, wyszły lekko brązowe.
Obczęstowani zostali wszyscy, którzy się nawinęli pod rękę. Oczywiście było oczekiwanie na komentarze, wszyscy zgodnie twierdzili, że ciasta pyszne. Kiedy jedna z sióstr odmówiła poczęstunku Aneta od razu poszła wyżalić się do taty. Stwierdziła, że nie jest dobrą kucharką i nigdy nie będzie, ponieważ Sylwia nie chce jeść jej ciastek. Po takim tekście oczywiście poczęstunek został przyjęty i Aneta zaliczyła kolejną pochwałę ;-).
Smacznego.

4 komentarze: