niedziela, 1 lipca 2012

Mamy nowego domownika

Mamy nowego domownika. A zaczęło się wczoraj popołudniu. Wyszłam na trochę z domu, a pod drzwiami znalazłam miauczącego kotka. Pytam się męża skąd toto się wzięło, a on mówi, że jakaś dziewczyna przyprowadziła, bo szedł za nią to myślała że nasz. Nosz kurde... ale nie nasz! To czemu jej pozwolił go zostawić pod naszymi drzwiami?! Ten wzruszył ramionami i mówi coś się wymyśli. I poszedł dalej w drzemkę. No udusić chciałam. Męża, nie kota. Tamten miauczał  mi pod drzwiami nadal, dzielnie się trzymałam, nie dałam jeść, nie wyszłam, bo wiedziałam, że jak się złamię to on w życiu już nie pójdzie. No i dziś co? Nic, wymiękliśmy z mężem, kotek został wpuszczony za próg i nakarmiony. Jak wstała Aneta, zobaczyła go i nadała imię Oliver, to już było przyklepane. Na dzień dzisiejszy stan zwierząt wynosi: dwa psy, dwa koty, świnka morska i stado rybek .
Tak oto wyglądały pierwsze próby przełamania lodów między kociakiem a naszą Sonią. Delikatnie mówiąc nie jest zadowolona i straszna z niej zazdrośnica.

3 komentarze:

  1. pokaźny zwierzyniec ;) za kotami nie przepadam, ale Sonia jest pikna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny Oliver! Będzie mu z Wami fajnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie kiepskie zdjęcie, ale on z tych mocno ruchliwych. Ile ja się naprodukowałam z komórką, żeby mu fotkę pysia strzelić. Wszystkie do kosza. Tylko to jedno nadaje się do publikacji ;-).
    Sama nie wierzę, że go wzieliśmy.

    OdpowiedzUsuń