sobota, 25 stycznia 2014

I bęc...

I bęc... znowu Aneta poleciała wczoraj na podłogę. Były tańce w ŚDS, wie, że je nie wolno brykać za bardzo na parkiecie. Zarzeka się więc, że nie dlatego upadła. Piszczący mikrofon to przyczyna. Wiem jak reaguje na takie dźwięki, więc jej wierzę. Byłam świadkiem jak pisk czterolatka tuż przy niej wywołał natychmiastowe fik u Anety.
I codziennie telefon z busa tuż po ósmej, że jej słabo, świeża codzienność. A ja zapieram w środku, że będę twarda, ale nie sposób zatrzymać kołowrotek myśli w głowie...

Wizytę pani kurator dziś zaliczyliśmy. Z racji opieki nad Anetą mam na głowie właśnie takie wizyty i pisanie raz na pół roku sprawozdania z tej opieki. Dawno nikogo nie było, odzwyczaiłam się już, ale cóż począć. Do osiemnastki jakoś nikt mnie nie wizytował jak się nią opiekuje. A teraz mus przywyknąć. Choć czuję się lekko zmieszana przy takich kontrolach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz