czwartek, 27 marca 2014

Proza życia

I znowu, jak w ubiegłym roku odmowa dofinansowania turnusu. Przyszło wczoraj lakoniczne pisemko z PCPR z jednozdaniową informacją: rozpatrzone negatywnie. Specjalistyczny turnus na który miała jechać Aneta w sierpniu kosztuje 4800zł. Kwota dofinansowania pokryłaby 1/3 kosztów. Napisałam "miała jechać" bo w tej chwili absolutnie nie mogę wymyśleć nic, co by ją do tego turnusu przybliżyło. 4800, rozgryzam tą sumę na różne sposoby i dalej nie mam pomysłu jak to zrealizować :-(.
Może powie ktoś po co turnus, można rehabilitować na miejscu. Oczywiście. Opiszę naszą drogę do rehabilitacji stacjonarnej, pomijając nawet fakt że liczba zajęć i ich różnorodność na turnusie przewyższa znacznie te trzy zabiegi ze skierowana na NFZ. Jakoś tak w październiku 2013 zarejestrowałam Anetę do ortopedy, wizyta w grudniu. Dostała skierowanie do poradni rehabilitacyjnej, wizyta u lekarza koniec lutego. Następne skierowanie- na zabiegi. Mamy już termin- październik 2014. I tak rok się zamknął. Minimalna ilość takich sesji rehabilitacyjnych dla Anety to dwa razy do roku. Niby jakim sposobem osiągnąć to minimum??
4800zł...Może zagrać w Lotto...

Wczoraj kolejna wizyta u endokrynologa- znowu zmiana leków. Żeby pojechać na taką robię dwa kursy, dwa dni po kolei po 100km. Skierowanie na badania laboratoryjne, które muszę zrobić przed wizytą jest ważne tylko w przychodni gdzie było wystawione. Super. jakby moje miejscowe laboratorium nie było finansowane z tego samego NFZ!
Kolejna proza życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz