wtorek, 10 czerwca 2014

Wizyta na pogotowiu

Wczoraj Aneta wylądowała na pogotowiu. Czasami już sama nie wiem jak reagować na te jej incydenty. Źle się czuła w ŚDSie, dzwoniła do mnie, że kuje ją serce. Kazałam jej się położyć i odpocząć. Po godzinie następna konsultacja telefoniczna i zamarłam, bo okazało się, że jej wcale nie przeszło. Nawet nasiliło, bo momentami, aż płakała, że tak mocno boli. Następna konsultacja telefoniczna z lekarzem rodzinnym(niestety już nie było w przychodni), ale dostałam polecenie, że z kłuciem serca to wzywać pogotowie, następny telefon na ŚDS, dalej to samo z krótkimi przerwami. W czasie tych rozmów zdążyłam już wsiąść do auta. Za następne dwadzieścia pare minut byłam już na miejscu. I co? Nic. Aneta siedzi zadowolona w pełni humoru, bo już ją nic nie boli. I ona absolutnie nie jedzie ze mną, tylko czeka na busa. Normalnie przysiąść można ze zdumienia. Jeszcze jedna rozmowa telefoniczna z pogotowiem. Jestem w kropce.Co robić, wieźć ją do domu jakby nigdy nic, czy zaliczyć lekarza? Wybrałam to drugie. Do kolekcji przybyło kolejne ekg, kilka wyników, lekarz ocenił że z sercem ok. I co z tym fantem zrobić?
Jak na razie powtórek incydentu brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz