środa, 21 maja 2014

Nie lubię

Nie lubię takich poranków. Aneta dzwoni z zajęć, że bardzo źle się czuje. Ja cała spięta, usiłuje ją pocieszyć i tłumaczę, że jak poleży troszkę na kanapie na holu to jej przejdzie. W środku wszystko ściśnięte, zastanawiam się czy już wsiadać w samochód, czy dzwonić do kierowniczki, żeby wezwała pogotowie, czy po prostu odczekać jeszcze moment, że najpewniej to chwilowa niedyspozycja. A taka uśmiechnięta i zadowolona wyszła rano do busa. Wszystkie plany na dziś wzięły w łeb, nic nie dam rady robić dopóki jej nie przejdzie, na razie czekam na dzwonek telefonu. I na nic głos rozsądku, że przecież było tak nie raz, że źle się czuła, że przechodziło...

Jak nie zadzwoni w przeciągu kwadransa to ja zadzwonię.

Dopisane w czwartek:
Zadzwoniłam ja i niepotrzebnie bo ją obudziłam... Najlepszy jest system, że ja oddzwaniam ale dopiero po jej sygnale.
Niestety nie przeszło, tzn przeszło chwilowo jak dostała paracetamol przeciwbólowo. Do domu o 16-stej wróciła już z gorączką 39 st, bólem głowy i brzucha. Po paracetamolu gorączka i ból ustąpiły, ale w nocy powtórka. Wybieramy się dziś do lekarza popołudniu. Dwa dni temu zmieniłam sobie i Anecie lekarza rodzinnego(po 24 latach) i jak się okazało już muszę skorzystać. Zamienił stryjek siekierkę na kijek? Przekonamy się.

1 komentarz:

  1. Oczywiście ja, i nie potrzebnie, bo ona przysnęła na tej kanapie w ośrodku a mój telefon ją obudził. Dopisałam rozwinięcie, bo jednak coś się rozwinęło :-((.

    OdpowiedzUsuń