-Dzień Dobry. Mówi Wojtek, kolega Anety z warsztatów, dzwonię proszę pani, bo zdarzył się wypadek....
-jaki wypadek??!!(tu zbladł mój mąż, bo od razu pomyślał o naszej Monice, która pojechała z chłopakiem samochodem).
-Nie proszę pani, Anecie się nic nie stało, ale ....
I tu poszła opowieść, jak to Aneta dała mu do ręki aparat, żeby zrobił jej zdjęcie i wtedy podleciała jakaś koleżanka, trąciła go aparat wypadł i że oni na spółkę go odkupią albo zapłacą za naprawę i naprawdę mu przykro i tak dalej..
Licho z aparatem, przecież to przypadek, mógł wypaść tak samo Anecie, szkoda ale trudno. Stało się, to tylko rzecz nabyta, może zresztą może da się naprawić. Ale co ja przeżyłam na początku tej rozmowy...
Wczoraj był też pierwszy upalny dzień, a na WTZ z okazji ostatniego dnia przed lipcowym urlopem zorganizowali sobie imprezkę i tańce. I oczywiście moja szalona tancerka tak się zapamiętała w tańcowaniu, że aż zemdlała
Dzisiaj dobrze się czuje, ale spała do 12 w południe. Chyba odsypiała te przeżycia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz