Dziś Aneta już kwitnąca i rozbawiona, tylko lekkie pobolewanie dziąsła i opuchlizna na policzku. Siedzi w domu i ma przerwę w chodzeniu na WTZ. Niech się wykuruje w domu. Choć stęskniona okropnie i prosiła mnie, żeby ją puścić. Już miękłam, ale jak sobie wyobraziłam, że np. ugryzie coś tam twardego, urazi się i zacznie znowu krwawić, o nie, niech wytrzyma do poniedziałku.
Muszę pochwalić moją córkę, za odwagę i za to, że była dzielna. Jestem z niej dumna, że tak to zniosła, bez buntu, bez histerii(to już moja działka ;-)), tylko kilka łez ... Jej pierwsze słowa jak wróciła z bloku operacyjnego, to: "mamo, jestem mądra, i wytrzymałam, dla taty wytrzymałam. Będzie ze mnie dumny, jak zadzwonię?". Jesteśmy z niej dumni obydwoje, nasza dzielna dziewczyna.
Zobaczcie jaka rozradowana w tym szpitalu we wtorek siedziała, jeszcze nie wiedziała co ją czeka:

Dzielna Anetka! I taka rozczulająca. Oby się wszystko szybko wygoiło, i więcej rewelacji nie wystąpiło.
OdpowiedzUsuńTy tez jesteś bardzo dzielna, podziwiam Cię, bo ja tylko dwie operacje syna przechodziłam, a lęki do dzisiaj po nich mam :(
Ja też ma lęki. W takich momentach jak ten, muszę bardzo się starać aby panika nie była górą :-(. Czasami żyje się dzień po dniu i tak jakby te przeżycia zacierają się. Ale jakiś incydent, gorszy dzień u Anety i wszystko wraca z taką siłą, że czuję prawie ból i fale gorąca, która nie pozwala logicznie myśleć. I zostaje tylko lęk o dziecko :-(.
OdpowiedzUsuńWcale nie czuję się dzielna, o nie.
Pomaga mi wygadanie się, "wypisanie". To też chyba jeden z powodów, dla których powstał ten blog. Swoista terapia dla siebie samej.